165. Jajecznie i młynkowo.

Siedzę w domciu, dopadło mnie sama nie wiem co. Zaczęło się od bólu gardła i niemożności przełknięcia śliny. No, myślę kuracja domowa pomoże.Akurat!!!
Poszłam do konowała (czwartek), bo mojej nie było i mówię, że mnie trzyma już od dłuższego czasu, prababcine sposoby nie pomagają, a on mi polopirynę i scorbolamid. No nie, klękajcie narody, ale wolne dał do wczoraj. Zajrzał by choć wstecz do kartoteki, to by się zorientował w czym rzecz. No, nic poszłam w piątek do mojej, od razu antybiotyk . Dobra zażywam, ból przeszedł, ale kataru takiego dostałam i kaszel suchy mnie męczy. Poniedziałek, znowu do mojej i przedłużenie antybiotyku, mówię że by mi dała na odczulenie jak w poprzednich latach, dała. I tak sobie siedzę, kaszlę choć syropy już różne wypiłam, pociągam, wysmarkuję .I szlag mnie trafia. I doszłam do wniosku, że jak jestem chora to najlepiej sama bym wolała być.

I utrudziłam takie tam, jakość fotek fatalna, ale robione komórą.

Staruszek, nadpalony.

Młodzian lawendowy.

Co to za farby kurcze robią, że przy lakierowaniu kolor puszczają. Może tak jest ciekawiej !?


I jajca

Cmokusie :)